No więc, Maria ustawia się do zdjęcia w pięknej bramie…
Kątem oka dostrzegam Chinkę, która mnie perfidnie obczaja. Nie mniej perfidni są pozostali, którzy robią sobie zdjęcie białego czyt. Marii udając, że fotografują drzewo za tobą. Jednak ta Pani grzecznie podchodzi i bardzo łamanym (z naciskiem na BARDZO) ale ciągle angielskim, prosi o możliwość zrobienia sobie ze mną zdjęcia. Nie pyta skąd jestem. To przecież mało ważne, żeby nie powiedzieć wcale. Nazywa mnie po chińsku „piękną dziewczynką” i dziękuje, na co wspaniale umiałam odpowiedzieć po chińsku „Bu keqi” (nie ma za co) co wywołało niepohamowaną radość i szok zarazem na jej twarzy.
Kolejny przykład, bo naprawdę nie przesadzam:
Generalnie rzecz biorąc, w morzu pekińskiej niechęci do „białasów”, że tak to brzydko ujmę, jest to bardzo miły akcent. Przepraszam za to wyrażenie, ale nie można się czuć tu jak normalny, biały człowiek.. A już na pewno nie potraktują cię tu godnie…